Przypływ mądrości mierzy się upływem żółci
Ty jesteś młody i głupi
Zbyt często lubisz się upić
Jak pies zaszczuty, który w każdym widzi wroga
Gniewem zatruty, ledwo stoisz na nogach.
Twój rozum już śpi, ty jeszcze nie
Wypiłeś już dosyć, więcej chcesz
Musisz udowodnić wszystkim, że z tobą się kurwa nie zadziera
Wypić, zapalić i udawać penera
Potem wrócić do domu, na swoją kobietę się wydzierać
Gdy ona zbiera Cię z ziemi, próbując coś zmienić .
Ja nie chcę już tego przeżywać, wybacz
Zmywać to czym rano będziesz rzygać
Po wódce i piwach, nie mogę patrzyć jak przegrywasz
Jak coraz bardziej odpływasz .
Ostatnia iskra domowego ogniska ledwo już błyska,
A każda bliska osoba toczy jad z pyska i ciska wyzwiska,
Mamy przecież te same nazwiska
Więzy słabną, nerwy słabną,
uczucie gaśnie Rosną waśnie
a właśnie w tym czasie Twoje dzieci dorastają w hałasie.
Desperacja rośnie, jest coraz głośniej
Uciszyć ten hałas i przestać pościć
Zepchnięci, zdepnięci, z niechęci
Zaciskają pięści by walić bez granic
Na oślep, bez celu, bez wartości, 100% złości
Dwa ‰ we krwi, nie powstrzyma go nic
Nie potrafisz jasno myśleć, a potrafisz mocno bić,
Otwierasz dłoń i wbijasz, uderzasz jak pijak,
Zabijasz siebie, ją i przyjaźń, i miłość co była,
Z czym czy warto się upijać, coś co nie mija,
Jedno na milion, ona mija.
Teraz patrz na łzy, rozmazany makijaż